Jak tylko Niemca odgonią
„Trzeba zobaczyć te kobiety z malutkimi dziećmi, nocujące pod gołym niebem, przy ognisku, by zrozumieć, jaką podłością są te wszelkie przymusowe przesiedlenia" – piszą w sprawozdaniach przewodnicy i siostry miłosierdzia. Gdy zgłaszali się do tej pracy, inaczej sobie wyobrażali bieżeński los. Tak naprawdę chyba zupełnie nie wyobrażali.
W Rohaczowie podstawiono wagony towarowe. Takimi w dalszą drogę mają jechać bieżeńcy. Wszyscy z zazdrością patrzą na wsiadających. Już nie będą marznąć na stacji. Kudryński dowie się później, że są z „Soczi" bielskiego powiatu. W ówczesnym powiecie bielskim miejscowości o takiej nazwie nie ma; są tylko Soce. Dziś to jedna z najładniejszych na Podlasiu wsi (należy do powiatu hajnowskiego). W 1915 roku do Rosji pojechali stąd wszyscy.
Po załadowaniu pociąg przez kilka dni stoi na bocznicy. Czasem kolejarze podczepiają lokomotywę, przepychają, doczepiają kolejne wagony, znowu przepychają. Nikt nie zwraca na to uwagi. Część pasażerów idzie zdobyć jedzenie na drogę, ktoś udaje się za potrzebą. Dzieci bawią się na piasku, obok przysiadły grupki dorosłych. Przed odjazdem konduktor będzie głośno dzwonił i na koniec gwizdał, by wszyscy zdążyli wsiąść. Tak jest zawsze.
Tym razem jednak konduktor nie dzwoni i nie gwiżdże. Kolejarze podczepiają lokomotywę, przepychają na inny tor. Ale pociąg zamiast się zatrzymać, jedzie dalej. Mijając stację, osiąga niemal pełną prędkość.
„Pociąg odjechał, nasi pojechali!" – krzyczy ktoś. Młoda kobieta rzuca się biegiem po torach. Tam są jej dzieci! Za nią ruszają następni. Ze stacji obserwuje ich grupa gapiów. Jeszcze przed chwilą zazdrościli, teraz się śmieją: „Szybciej, może dogonisz!".
„Dobrze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta