Białystok nauczył mnie myśleć
Zawsze byłem najmniejszy. Słyszałem, że na boisku nie warto mnie pilnować, bo nie ma po co. Musiałem grać inteligentnie, żeby przeżyć – mówi Tomasz Frankowski, czterokrotny król strzelców piłkarskiej ekstraklasy, w rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem
Rz: Lubi pan Pawła Janasa?
W jakimś sensie to zasługa właśnie tego trenera, że po długiej przerwie znów pojawiłem się w kadrze. Gdyby był jeszcze bardziej uparty, nie miałbym nawet fajnych eliminacji do mundialu w Niemczech. Wspomnienia z reprezentacji mam dobre, może nie była to najdłuższa przygoda mojego życia, może nie była pełna sukcesów, ale trochę radości mi dała. To, że w ostatniej chwili nie znalazłem się w grupie piłkarzy powołanych na mistrzostwa świata 2006 obok Jurka Dudka, Tomka Kłosa i Tomka Rząsy, to taka łyżeczka dziegciu w beczce miodu.
Raczej łycha.
Tak, to było olbrzymie rozczarowanie.
Rozmawiał pan o tym z Janasem po latach?
A o czym tu rozmawiać? Zrobił, co uważał za stosowne .
Dowiedział się pan, że nie jedzie na mundial 2006 oglądając transmisję z ogłoszenia kadry?
Nie miałem Polsatu, niczego nie oglądałem. Spokojnie kąpałem dzieci, tylko telefon jakoś niespokojnie brzęczał. Nie odbierałem, bo miałem mokre ręce. Zresztą, nie przejmowałem się za bardzo, sądziłem, że znajomi z gratulacjami dzwonią, a przecież nie było czego gratulować, bo jeszcze mistrzostwa świata nie zdobyłem. Sprawa wydawała się przesądzona po mojej ostatniej wizycie na zgrupowaniu we Wronkach. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z problemów, wiedziałem, że po pół roku w Anglii nie jestem w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta