Ustawa refundacyjna była rewolucją
Wydatki na ochronę zdrowia mogą wzrosnąć, ale pod warunkiem, że podniesiemy podatki. NFZ zatrudnia armię ludzi, ale jest to konieczne, bo ktoś musi rozdzielać pieniądze. Wcale nie mamy w Polsce drogich leków – mówi wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową w rozmowie z Konradem Siudą.
Rz: Czy można rozmawiać o refundacji leków na chłodno?
Marcin Czech: O refundacji można rozmawiać merytorycznie, profesjonalnie i odpowiedzialnie. Takie podejście przyświeca Ministerstwu Zdrowia i współpracującym z nim podmiotom publicznym. Zimna dyskusja o refundacji jest trudna w momencie, gdy jako strony stają pacjenci, organizacje pacjentów czy lekarze, którzy często nie mając pełnego obrazu sytuacji, używają coraz mocniejszych argumentów, a także firmy, które nie przebierają w środkach, aby osiągnąć cel biznesowy. Na szczęście dużo częściej mamy do czynienia z koncyliacyjnym podejściem nastawionym na znalezienie rozwiązań. Bardzo takie podejście w resorcie cenimy.
Pojawiała się nowelizacja listy leków refundowanych, pojawiają się inicjatywy takie jak lista leków 75+. Co w największej części konsumuje budżet refundacyjny? Nowe terapie o wysokim koszcie leczenia pojedynczego pacjenta czy tańsze jednostkowo, jak terapie chorób przewlekłych u osób starszych, które są masowe?
To są zupełnie inne budżety i są od siebie oddzielone. Budżet refundacyjny znajdujący się w NFZ, jest ograniczony do 17 proc. Natomiast budżet na leki dla seniorów jest odrębny. W 2017 r. wynosił ok. pół miliarda złotych, w tym roku będzie jeszcze wyższy. Jest przeznaczany wyłącznie na leki 75+. Ta...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta