Eksport schodzi na drugi plan
Naszą nową rolą będą interwencyjne zakupy węgla z importu. I nie musi to być surowiec z Rosji, choć też nie powinniśmy się na niego całkowicie zamykać – mówi prezes Węglokoksu.
Sławomir Obidziński
Rz: Eksport polskiego węgla od lat nieubłaganie spada. W styczniu tego roku był już znikomy. To koniec sprzedaży rodzimego surowca za granicę?
Rzeczywiście od lat mamy do czynienia ze słabnącym eksportem. Największą ilość osiągnęliśmy w 1984 r., kiedy Węglokoks wyeksportował 43 mln ton węgla. W 2005 r. było to jeszcze ok. 19 mln ton, w 2010 r. –już 9 mln ton, w 2015 r. – poniżej 5 mln ton, a w 2017 r. – 2,7 mln ton. Jak widać, to trwały trend, który rozpoczął się w latach 80. W tym roku przez trzy pierwsze miesiące sprzedaliśmy zagranicznym klientom zaledwie 330 tys. ton surowca. Priorytetem dla polskich producentów jest zaspokajanie krajowych potrzeb, co jest też istotne dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Skoro obecnie rynek krajowy jest w stanie wchłonąć całą krajową produkcję, to dostępnego węgla na eksport jest po prostu niewiele.
Co to oznacza dla głównego eksportera polskiego węgla?
Już od dłuższego czasu się do tego przygotowywaliśmy. Węglokoks jest bodajże ostatnią centralą handlu zagranicznego, która przetrwała do dziś. Pozostałe upadły, bo po prostu nie zdążyły dostosować się nowych warunków rynkowych. Często patrzy się na nas jak na dinozaura i my chcemy ten wizerunek zmienić. Dlatego mocno dywersyfikujemy działalność. Wychodzimy z roli wyłącznie eksportera węgla i przeobrażamy się w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta