To nie Hollywood stworzyło Trumpa
O wpływie kina na politykę, aktorskich metamorfozach, amerykańskich konserwatystach i o filmie „Vice", odsłaniającym kulisy Białego Domu – z gwiazdorskim duetem, aktorką Amy Adams i aktorem Christianem Balem, rozmawia Łukasz Adamski.
Plus Minus: Nie mogę uwierzyć w to, co widzę! Gdzie podział się ten cały tłuszcz, który pana obrastał w „Vice"?
Christian Bale: To proste. Większość tłuszczu wydychałem z siebie. Tak tłuszcz opuszcza ciało (śmiech).
Amy Adams: Przekazał go mnie. Dlatego muszę nosić sukienkę (śmiech).
Ch.B.: Ale ja mówię serio, większość tłuszczu tak właśnie opuszcza nasze ciało. Wydychamy go, szczególnie podczas ćwiczeń i diety.
A.A.: Jest wiele metod na utratę wagi po roli. Istnieją nawet ćwiczenia oddechu, które wspomagają metabolizm.
Do „Fightera", za rolę w którym dostał pan Oscara, schudł pan kilkanaście kilo. Teraz przybrał pan ponad 30 kg. Ile trwał powrót do formy?
Ch.B.: Pół roku. Tyle mi zajęło zbicie całej nadwagi.
Sylvester Stallone przytył do roli „Cop Land" kilkanaście kilo i potem twierdził, że obżarstwo było trudniejsze niż utrata wagi na siłowni. Pan ma tak samo?
Ch.B.: Tylko Sylvester Stallone jest takim twardzielem (śmiech). Dodam, że nie tylko kilogramy stoją za moją metamorfozą na ekranie. Każdego dnia spędzałem w charakteryzatorni cztery godziny, by się upodobnić do Dicka Cheneya.
Warto tak się poświęcać dla roli?
Ch.B.: Oczywiście. „Vice" to jeden z najlepszych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta