Nie można wyzywać się od idiotów i zdrajców
W latach 2005–2007 PiS rządziło twardą ręką w Sejmie i przekraczało granice, ale przynajmniej prywatnie normalnie ze sobą czasem rozmawialiśmy. Dzisiaj ludzie, którzy znają się od lat z czasów Solidarności, przestali sobie mówić dzień dobry - mówi Krzysztof Lisek, były europoseł PO.
Plus Minus: Jak to jest, gdy z polityki przechodzi się do PR, i np. zostaje się otwieraczem drzwi?
W Polsce to jest trudne, gdy partia, z którą jest się związanym, traci władzę. W 2015 roku, czyli po przegranych przez PO wyborach, próbowałem znaleźć pracę w różnych firmach. Sądziłem, że moja wiedza może się przydać, ale się okazało, że nawet wielkie międzynarodowe firmy działające na polskim rynku szukają przede wszystkim dojścia do władzy. W wielkiej firmie amerykańskiej, działającej w branży zbrojeniowej, otwarcie mi powiedziano, że nie mogę im się do niczego przydać. A nawet moje nazwisko może być przeszkodą, gdy będą np. rozmawiali z MON o modernizacji polskiej armii. Dlatego zdecydowałem, że będę szukał pracy w Brukseli i na razie jakoś to działa. Oferuję wielkim korporacjom, głównie tym spoza Europy, azjatyckim czy amerykańskim moją wiedzę na temat tworzenia prawa w Europie, bo dla nich to jest czarna magia. Staram się nie dotykać Polski.
Zaczynał pan karierę polityczną od Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
Właściwie od NZS. W maju 1988 roku gdańscy studenci zorganizowali strajk solidarnościowy ze stoczniowcami, a ja byłem jednym z nich. Po tym strajku zaangażowałem się w reaktywację NZS i po kilku latach zostałem przewodniczącym tej organizacji. W NZS byliśmy zauroczeni ideą liberalizmu i wtedy na naszej drodze stanęli: Jan Krzysztof...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta