Paradoksy Jana Olszewskiego
Wiele jego intuicji z lat 90. było trafnych: od przekonania, że transformacja wymaga korekty, po obserwację, że liberalne elity niekoniecznie dbają najlepiej o polską pozycję w Europie. Tyle że na spójny program i praktykę przekuli to inni, zwłaszcza bracia Kaczyńscy.
Poznałem go w roku 1977 u Romaszewskich. Charakterystyczna wysoka postać w garniturze pamiętającym chyba czasy rewolucji 1905 roku, z teczką pamiętającą pewnie czasy zamachu na Aleksandra II" – w taki, niepozbawiony uroku sposób zaczynał opowieść o Janie Olszewskim Jarosław Kaczyński, jego wieloletni polityczny partner, a w wolnej Polsce i rywal. Słowa to padły w wywiadzie rzece.
Świetnie uchwycone cechy, można by dorzucić krzaczaste brwi, charakterystyczny głos. Design „Olsza" mógł oznaczać różne rzeczy: życiową skromność, ale także pewną nonszalancję graniczącą z abnegacją – wszak w młodości uchodził za lwa salonowego. Uwielbiał długo się wysypiać, był niesystematyczny (jak wielu adwokatów). Politykował najchętniej w kawiarniach.
Chłopak z gazetą
A zarazem trudno uznać zmarłego 7 lutego mecenasa (pogrzeb odbędzie się 16 lutego na warszawskich Powązkach Wojskowych) za postać niewielkiego kalibru. Moje pokolenie, w każdym razie ci, co się interesowali, pamiętają jego wspaniałą mowę oskarżyciela posiłkowego na procesie zabójców księdza Jerzego Popiełuszki w roku 1985. Jako premier schodził ze sceny w 1992 r. z kolejną mową, która była świadectwem rzeczywistej moralnej pryncypialności. Nie da się zbyć jego bilansu kpinkami, nawet ludziom, którym zdarzyło się z niego kpić.
Młodzi mogą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta