Nowego Karola Marksa nie będzie
Czy brak teoretycznej alternatywy dla liberalnej demokracji czyni ją lepszą, trwalszą, bardziej odporną na wstrząsy? Niestety, wręcz przeciwnie. System, w którym żyjemy, ewoluuje w tempie i kierunku każących powątpiewać, czy jeszcze leci z nami pilot.
O sytuacji, w jakiej znalazła się współczesna liberalna demokracja, mówi się najczęściej, że to kryzys. Niektórzy dodają, że głęboki. Słowa „upadek" używa się znacznie oszczędniej. Pewnie w nadziei, że z obecnego stanu system zdoła wyciągnąć się za włosy. Krytyka liberalnej demokracji, zwłaszcza w jej obecnym stanie, to zadanie stosunkowo łatwe, ponieważ ilość genetycznych obciążeń tego systemu, wielokrotnie zdefiniowanych i opisanych, w miarę upływu czasu daje o sobie znać coraz dotkliwiej. Pytaniem: no dobrze, ale co w zamian, kończą się w zasadzie wszystkie spory pomiędzy zwolennikami a krytykami liberalnej demokracji – z nieodłączną podpórką demokratów w postaci cytatu z Winstona Churchilla o usprawiedliwieniu złej demokracji tym, że nic lepszego do tej pory nie wynaleziono, na czele.
Jan Tokarski to jeden z moich ulubionych autorów „Plusa Minusa". Jego wnikliwe, inspirujące, systemowe analizy czytam z dużym zainteresowaniem. Kiedy zatem i on w artykule „Rozwód z liberalizmem na trzy sposoby" („Plus Minus" z 4–5 lipca 2020 r.) zadaje pytanie o systemową alternatywę, to ja, jako człowiek słabego demokratycznego wyznania, czuję się wywołany do tablicy. Jan Tokarski pisze tak: „Wszystkim tym, którzy uważają ją (liberalną demokrację – przyp. mój) za ustrój popsuty lub archaiczny, nieprzystosowany do wyzwań...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta