Odwrócić wyrok śmierci
Oprócz upamiętnienia miejsc pochówku, wystawy i publikacji równie ważna jest integracja rodzin „Zawołanych po imieniu". Przy pierwszych spotkaniach dzieci pomordowanych rodziców nawet nie mogły wydusić z siebie słowa. Dziś po raz pierwszy są w gronie ludzi, wśród których nie czują się obco.
Lucyna Radziejowska trafiła do Auschwitz. Według zawiadomienia przesłanego córce zmarła tam na tyfus. Marianna, Leon i Stefan Lubkiewiczowie zginęli na własnym podwórku, wcześniej byli bici, lżeni, kopani. Aleksandra Skłodowska została zastrzelona od razu, w swoim łóżku, jej syn Hieronim też, ale po torturach.
Ich „zbrodnią" było to, że pomagali Żydom. Nawet niekoniecznie ich ukrywali (w stodole, na strychu, w piwnicy), wystarczyło, że przemycili im jakiś koc czy pierzynę, coś do ubrania, bochenek chleba. Wystarczył jeden donos, by ich świat legł w gruzach.
– W tych historiach tylko Żydzi giną szybko, Polacy są lżeni, upokarzani, katowani, śmierć następuje dopiero po wielu godzinach. Zdarza się, że członkowie rodziny giną na raty – wyjaśnia prof. Magdalena Gawin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, inicjatorka projektu „Zawołani po imieniu", który ma upamiętnić Polaków zamordowanych za pomoc Żydom.
W Talmudzie są dwa zdania, które przywołuje się często jako prawdę uniwersalną. Pierwsze brzmi: „jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat", drugie jest jego lustrzanym odbiciem: „jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat".
Długo zastanawiam się, czy w tym przypadku ma ono jakikolwiek sens. A jeśli ma, to jaki jest w końcu po tym wszystkim świat: zniszczony czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta