Kino nie wystawia Łatwych cenzurek
Mamy teraz taką samą potrzebę mówienia o PRL-u jak kiedyś kino amerykańskie o wojnie w Wietnamie. Zrozumienie tamtej naszej przeszłości może pomóc pojąć, w jakim miejscu jesteśmy dzisiaj – mówi reżyser filmu „Żeby nie było śladów", Jan P. Matuszyński.
Rz: Urodził się pan w 1984 roku. Pięć lat później przyszedł przełom, nasz świat zaczął się szybko zmieniać. Zachował pan jakiekolwiek wspomnienie z czasów PRL-u?
Pamiętam, jak trudno było o fajne zabawki, a my marzyliśmy z bratem o zestawie matchboxów z Formuły 1. A może to jednak było już w latach dziewięćdziesiątych?... Pamiętam jeszcze zmianę nazwy gazety, w której pracował wówczas mój tata – z „Trybuny Robotniczej" na „Trybunę Śląską". Nie potrafiłem zrozumieć powodów takiego ruchu.
Na festiwalu gdyńskim pojawiła się cała fala filmów o czasach PRL-u, zrealizowanych przez młodych twórców, a czytałam już scenariusze kolejnych projektów, których akcja toczy się w latach 70. i 80. Czym pan to zjawisko tłumaczy?
Nie chcę mówić za kolegów. Sam próbowałem, na własnych warunkach, zdobyć wiedzę o tamtej epoce. Także po to, żeby zobaczyć, ile prawdy kryje się w twierdzeniu Churchilla, że historia pisana jest przez zwycięzców.
Podobno chciał pan z tego zdania uczynić motto filmu.
Tak, ale potem zrezygnowałem, bo narzucanie jakichkolwiek interpretacji wydaje mi się drogą donikąd. Uważam jednak, że zrozumienie tamtego czasu może nam pomóc zdać sobie sprawę, w jakim miejscu jesteśmy dzisiaj. I nie chodzi o zmiany 1989 roku,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta