Uwaga, Niemcy się zbroją
Olaf Scholz jest jak Kubuś Puchatek. Im więcej ogłasza, że Niemcy przekazują ciężki sprzęt Ukrainie, tym bardziej tego nie robią – pisze publicysta.
Niemiecka elita zawsze chętnie łaja inne państwa za dostrzeżone przez nią niekonsekwencje. Obliczalność (niem. Berechenbarkeit) zajmuje wysokie miejsce wśród teutońskich cnót, przynajmniej w teorii. Dlatego obserwatorzy życia politycznego Republiki Federalnej z wyjątkową fascynacją śledzą ostatnie zmiany kursu w polityce Niemiec, jakie pojawiły się w następstwie ataku Rosji na Ukrainę.
Puste słowa
Dzisiaj nad Szprewą w dobrym tonie jest potępiać Putina. Obowiązkiem stało się wzywanie do zakończenia zależności energetycznej od Rosji i nawoływanie do niezwłocznych dostaw broni do Kijowa. Skończyła się ułuda, że obrona kraju mogłaby opierać się na mitycznych siłach zbrojnych Unii Europejskiej – nikt dziś nie kwestionuje roli NATO. Ukrainie wytyczono drogę, choć długą, do Unii. To wszystko budzi zdumienie, jeśli uświadomić sobie, jak dalece odbiega od żelaznego, ponadpartyjnego konsensusu pod rządami Angeli Merkel i jej poprzedników. W tamtych czasach schizmatyków i dysydentów spotykało ostre potępienie i szyderstwo.
Żaden zwrot polityczny Niemiec nie był bardziej radykalny niż ogłoszona przez kanclerza Olafa Scholza decyzja o poważnych wydatkach na siły zbrojne, kończąca z dnia na dzień dziesięciolecia de facto pacyfizmu. Na początku czerwca, kiedy to niemiecki parlament zgodził się na utworzenie 100 mld euro funduszu na doposażenie i usprawnienie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta