Mała bajka i polski uśmiech
Daniił Miedwiediew pokonał Huberta Hurkacza i nieoczekiwanie zagra o finał Australian Open z Alexandrem Zverevem.
Nie tylko z osobistej perspektywy Polaka tegoroczny start w Melbourne jest sukcesem, i to niemałym, choć ostatni mecz przegrany z Rosjaninem 6:7 (4–7), 6:2, 3:6, 7:5, 4:6 może chwilę boleć, gdyż pod kilkoma względami Hurkacz prezentował się w nim lepiej od trzeciego tenisisty świata – zdobył nawet więcej punktów – i gdyby o wyniku mogły decydować wrażenia estetyczne, to też zostałby zwycięzcą.
Doświadczenie Miedwiediewa i jego niepospolite umiejętności gry obronnej wzięły jednak górę, Polak zakończył start na ćwierćfinale.
W bardzo konkurencyjnym świecie męskiego tenisa zawodowego to poziom, od którego docenia się osiągnięcia wielkoszlemowe (w Wimbledonie istnieje nawet Club Last 8 dający członkom spore przywileje), więc pierwszy w kronikach polskiego tenisa męskiego taki sukces w Australii to nie jest mało, tym bardziej że Hurkacz awansował po nim na ósme miejsce rankingu światowego (jak żaden polski singlista) i może z optymizmem myśleć o kolejnych turniejach w 2024 roku – także tych wielkoszlemowych.
Lider się nie zmieni
Miedwiediew trafi w półfinale nie na Carlosa Alcaraza, którego widziała tam jednak większość obserwatorów, a nawet sztuczna inteligencja, lecz na Zvereva, który rozegrał znakomity mecz i potężnym forhendem oraz serwisem niemal całkowicie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta