Wszyscy chcieli zobaczyć, co to za gra wywołuje takie emocje
My, gracze, wciąż przez niektórych jesteśmy traktowani jako ludzie infantylni, którzy mają za dużo wolnego czasu. Często się spotykam z takim zarzutem: „Rany, ty masz na to czas? Ja to nie mógłbym się tak spotykać na gierki…”. Przyznam, że trochę tego nie rozumiem. Rozmowa z Wojtkiem Chuchlą, legendą środowiska miłośników gier planszowych
Może przejdźmy na „ty”, bo przy grach planszowych wszyscy zwracamy się do siebie po imieniu. Podczas grania przydaje się bliskość.
I młodsi gracze nie mają problemu, by mówić do ciebie „Wojtek”?
Jestem od większości z nich starszy, co najmniej o pokolenie, a to potrafi stworzyć dystans. Chociażby kolor moich włosów może onieśmielać (śmiech). Zdarza się więc, że jestem „panem Wojtkiem” i dopiero muszę poprosić, żeby mówili na „ty”.
Rozumiem, że jak ktoś cię spotyka przy stole po raz pierwszy, a wie z internetu, że ten „wc” to „gracz legenda”, „żywa encyklopedia gier” – to może być trochę onieśmielony.
Widzę, że niestety odrobiłeś lekcję, tylko zupełnie nie w tej szkole, w której powinieneś.
To jest jakaś druga szkoła planszówek, w której masz wrogów?
Nie, to jest takie grono, w którym wrogowie raczej się nie pojawiają. A przynajmniej nie na długo, bo cała masa gier planszowych jest jednak oparta na negatywnej interakcji i nagle się okazuje, że grając ze swoimi trzema najlepszymi kumplami, wszyscy stajecie się na chwilę wrogami.
Ale jak ktoś ci sprzątnie sprzed nosa te wszystkie krowy i zostaniesz z niczym, to łatwo wybaczyć? Bo gra grą, ale pewnie niesmak pozostał.
Krowy to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta