Eksperyment z góralskim tłem
O ile inteligenci XIX wieku odkryli w góralszczyźnie nieskażoną, źródłową polskość, o tyle Marcin Koszałka, reżyser „Białej odwagi”, doszukuje się pozanarodowej wsobności górali, przemycając przy tym obraz moralnej chwiejności, gdzie nie ma miejsca na jednoznaczne bohaterstwo.
To był długo oczekiwany film. „Biała odwaga” pokazuje historię Goralenvolku, nie dziwi zatem napięcie, z jakim wyczekiwano jej na Podhalu. Niestety, film ma niewiele wspólnego z prawdziwą historią, a każdy, kto chciałby zapoznać się z historycznymi losami Podtatrza, nie powinien na wiele liczyć. Poza perfekcyjnymi zdjęciami gór widz zostaje z dylematem poznawczym – tak naprawdę nie wiadomo, o kim i o czym jest pokazana historia.
Bez historii
Ale po kolei. Film Marcina Koszałki jest ahistoryczny – to największa porażka tej produkcji. Reżyser nie skorzystał z okazji zbudowania opowieści, która nawet jeśli akcentowałaby którąś z interpretacji, to obracałaby się w przestrzeni historii, nie zaś fikcji, by nie powiedzieć fantazji. Wszak o wojennych losach Podtatrza wiemy wiele, począwszy od historii mówionej, czyli świadków, po opracowania profesjonalne zawodowych historyków. Nie wiadomo, dlaczego reżyser zignorował literaturę źródłową, tworząc obraz, który na każdym kolejnym poziomie spiętrza nieporozumienia i buduje sprzeczności. Sama deklaracja reżysera, że to opowieść fikcyjna, więc nie powinniśmy jej traktować jako głosu w dyskusji historycznej, nie jest przekonująca, bo zaprzecza jej realistyczny i detaliczny kontekst etnograficzny filmu. Reżyser zastawia na widza pułapkę, wprowadzając go wpierw w kontekst opowieści o wojennych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta