Walka o szafranowy elektorat
„Indie chcą być przyjacielem każdego” – przekonuje szef dyplomacji w Delhi. I faktycznie, sztukę lawirowania między Zachodem, Chinami i Rosją opanowali do perfekcji. Pytanie, czy układ na geopolitycznej szachownicy nie ulegnie zmianom, jeśli premier Narendra Modi nie obroni władzy w nadchodzących wyborach.
Tamasha w języku hindi oznacza spektakl, ale można tak określić zarazem epicki dramat, jak i buchający emocjami romans. A z nutą ironii zdarza się też Hindusom określać tym słowem wybory.
Te najbliższe rozpoczynają się 19 kwietnia: blisko 970 milionów wyborców, czyli ponad 10 proc. populacji świata, będzie miało okazję wybrać na kolejne pięć lat 543 członków parlamentu. Przez subkontynent przetoczą się ekipy urzędników wyborczych rozwożących maszyny do głosowania po milionie punktów wyborczych, w tym do jakichś 600 tysięcy wiosek. Zawsze w asyście uzbrojonych po zęby wojskowych, policjantów, czasem pewnie też agentów służb bezpieczeństwa – przede wszystkim po to, by zapobiegać burdom wywoływanym przez rozgorączkowanych partyjnych aktywistów pod lokalami.
„Na każde wybory składa się przynajmniej jedna historia o oficerach, którzy powracali z głosami wyborczymi, przebijając się przez śniegi lub dżungle, by zapewnić wyborcom z odległych miejscowości dopełnienie ich demokratycznie wyrażonej woli” – pisze indyjski dyplomata i politolog Shashi Tharoor w książce z 2011 r. „The Elephant, The Tiger And The Cell Phone” („Słoń, tygrys i telefon komórkowy”), barwnym fresku o życiu i polityce w Indiach. „Żadna relacja z wyborów nie jest kompletna bez przynajmniej jednego zdjęcia wyborczyni, której entuzjazmu nie umniejsza fakt, że jest stara, ślepa,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta