Niepoprawnie o poprawności
Generalnie słuszne założenia politycznej poprawności nie mają wartości uniwersalnej. Zawsze jest bowiem jakieś „ale”, zawsze ujawniają się też jakieś podteksty.
Są sprawy, które mają ugruntowaną opinię w środowiskach opiniotwórczych. Siła aktualnie dominującego w nich przekazu jest tak duża, że sceptycyzm wobec pewnych interpretacji naszej rzeczywistości niechętnie się ujawnia w publicznym dyskursie.
Dobrym przykładem jest tzw. poprawność polityczna, która napływa kolejnymi falami z uniwersytetów anglosaskich. Ekspandując we wszystkich sferach życia, narzuca kolejne rygory moralno-etyczne, które nagle czynią nagannymi myśli, słowa i zachowania tradycyjnie funkcjonujące w wielu społeczeństwach. Zaskakuje to ludzi, którzy wcześniej żyli w błogiej nieświadomości, że ich żarty, powiedzonka, opinie i gesty mogą kogoś ranić.
Nagle dowiadują się, że silnie zakorzenione w lokalnej tradycji nazwy zbiorcze, jak „Murzyn”, „Indianin”, „Cygan”, „Eskimos” czy „Aborygen”, to określenia obraźliwe dla ich adresatów, więc nie należy ich używać. Wiele z takich kontrowersji jeszcze do Polski nie dotarło, bo są od nas zbyt odległe kulturowo. Trzeba jednak uważać ze swoją niewiedzą w krajach silnie propagujących poprawność językową. Prym wśród językowych rygorystów wiodą dawne kraje kolonialne, które narzucając wszystkim dookoła nowe normy etyczne, próbują rozmydlić swoją odpowiedzialność za mroczne fragmenty historii.
Murzyn, Afroamerykanin czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta