Czekając na cudotwórcę
Janowi Urbanowi już można współczuć. Selekcjonerzy reprezentacji Polski na koniec swojej pracy nigdy nie dostają kwiatów.
W sali konferencyjnej na PGE Narodowym były tłumy dziennikarzy, ustawiły się kamery największych stacji telewizyjnych. Niektórzy filmowali smartfonami, bo w dobie mediów społecznościowych liczy się szybki przekaz tu i teraz, „łapki w górę” na kanale. Każdy dziennikarz chciał zadać chociaż jedno pytanie, a Jan Urban cierpliwie odpowiadał na wszystkie.
Czasem mrugał porozumiewawczo i zerkał na siedzącego obok Cezarego Kuleszę. To prezes PZPN wyznaczył go na kolejną „ofiarę”, jak napisał w swoim felietonie były reprezentant Polski Radosław Kałużny. Urban śmiał się, kiedy to mówił, ale może gdzieś w głębi duszy już przeczuwa, jaki los go czeka. Inaczej nie będzie, takie są okrutne prawidła polskiej piłki, która pożera najbardziej uznanych trenerów. Jeśli krytyka spadła nawet na Kazimierza Górskiego, to trudno uwierzyć, że ktoś inny zostanie oszczędzony.
Nowy selekcjoner już powinien się szykować na pożegnanie i skrupulatnie notować to, kiedy coś mu się udało, a kiedy znów złośliwy los dał mu pstryczka w nos, utrudniając pracę. Na razie Jana Urbana lubią wszyscy i trudno, żeby było inaczej. Drugiego tak dobrego, uprzejmego i spokojnego człowieka ciężko znaleźć w polskiej piłce. Może jeszcze Jacek Magiera mógłby się z nim równać i nic dziwnego, że to właśnie on będzie najbliższym współpracownikiem nowego selekcjonera.
Wiadomo, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
