Krzyże nad doliną
Przy mogiłach poległych spotkali się kościuszkowcy, maczkowcy, żołnierze AK
Krzyże nad doliną
ZBIGNIEW LENTOWICZ
Dwunasty października nad Miereją, wschodnia Białoruś. Dzień taki sam jak wtedy, słoneczko, może chmur tylko nieco więcej i wietrzniej niż było pięćdziesiąt pięć lat temu. Wówczas z jasnego nieba Niemcy pruli do uwięzłych w bagnie jak do kaczek. Musieli wziąć wcześniej języka: wiedzieli, że na dwukilometrowym odcinku frontu do szturmu idą Polacy.
-- Przyłożyli się dranie, junkersy w pełnym słońcu tylko powtarzały nawroty. Obliczono później: w dwa dni pod Lenino, niemal wyłącznie na polskie pozycje, Niemcy wykonali tysiąc samolotolotów. Tadeusz Jasiński z Radomia patrzy na ciągnącą się po horyzont dolinę, porośniętą trawą zrudziałą od wczesnojesiennych chłodów, tylko gdzieniegdzie urozmaiconą wierzbowymi kępami.
-- Wtedy nie było jeszcze tych krytych eternitem, straszących złuszczoną błękitną farbą, drewnianych chałupek. Nie było ceglanych zabudowań kołchozowych, czerwieniejących hen, w kępie odartych z liści topól widocznych w oddali. -- Była za to -- tu Jasiński, prawdziwy komunista, jak sam o sobie mówi -- kieruje rękę ku poświęconym dziś polskim mogiłom -- drewniana cerkiewka. Nie ma po niej śladu. A przecież cerkiew stała tuż, tuż, na samej krawędzi pasiołka Lenino. To spod niej, mniej więcej,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta