Fulenda, czyli przyjaciel z Rosji
CHINY
Pekiński bazar, na którym Rosjanie kupują towar za setki tysięcy dolarów, ma swoje własne narzecze. Język loga-loga to tylko kilka prostych zwrotów: za ile, ile, kiedy, jaki kolor.
Fulenda, czyli przyjaciel z Rosji
PIOTR GILLERT
z pekinu
Po półgodzinie chodzenia za nim dostaję zawrotu głowy. -- Zdrawstwujtie -- witają nas jeden po drugim setki Chińczyków i każdy chce coś sprzedać. -- Zachaditie -- namawiają do oglądania tysięcy butów, koszul, spodni. A wszystko to tak bardzo rosyjskie, że aż trudno uwierzyć, że chińskie.
Yabao lu, czyli dla Słowianina Jabaolu. To nazwa ulicy, ale zwykło się nią określać cały kwartał ulic, o bokach mniej więcej kilometr na kilometr, w samym sercu dyplomatycznej dzielnicy Pekinu. Między ambasadami Polski, Brazylii i chińskim MSZ. Stąd pochodzi połowa obrotów handlowych między Rosją i Chinami, a może więcej. Nikt tego nie obliczy. Każdy z tysięcy handlarzy z całej Rosji, jacy tu przybywają, zamawia każdego roku towary o wartości od kilku do kilkuset tysięcy dolarów. Tylko ułamek jest wykazywany na oficjalnych fakturach. Reszta zapewnia dobrobyt tysiącom rodzin w Rosji i Chinach.
Jednym z takich handlarzy jest Iwan Pawłowicz Karpin, lat 39, z Moskwy. Z wykształcenia inżynier. Od sześciu lat żyje z handlu z Chińczykami i nie narzeka....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta