Salut dla Lennona
Z pewną irytacją przeczytałam recenzję pana Jacka Cieślaka z koncertu zespołu Oasis na Torwarze ( "Salut dla Lennona" , "Rz" nr 131, 6.06.2000 r.). Zastanawiam się, jak był w stanie wydać jakąkolwiek opinię o formie Oasis, skoro sala była fatalnie nagłośniona i nie było nic słychać?! A raczej było słychać straszliwy łomot i na tym tle wokal Liama Gallaghera. Nie jest to wyłącznie moja, odosobniona, opinia; podobne zdanie wyraziło kilka osób, z którymi rozmawiałam po koncercie. Jeden znajomy twierdził, że nigdy więcej nie przyjdzie na Torwar na koncert, bo to strata czasu i pieniędzy. Dźwięk był taki, jak byśmy słuchali kasety demo nagranej w garażu na przenośnym magnetofonie! Wydaje mi się, iż tak poważna gazeta jak "Rz" w recenzji z koncertu powinna raczej wspomnieć, że hala była nieodpowiednio nagłośniona (być może jest skonstruowana tak, iż nie da się jej właściwie nagłośnić) i fani mogli co najwyżej domyślać się tego, co pan Cieślak usłyszał.
Ewa Morka