Włoch z Kolomei
Prof. Bohdan Osadczuk: Moją małą ojczyzną była Kielecczyzna, a dużą - tęsknota za wielką Ukrainą
Włoch z Kolomei
FOT. WOJCIECH DRUSZCZ
JAN STRĘKOWSKI I RADOSŁAW JANUSZEWSKI: - Kim pan właściwie jest? CIA, KGB, może jakieś ukraińskie służby?
BOHDAN OSADCZUK: - Pewien krytyk muzyczny z Warszawy zażartował kiedyś, że jaki to Osadczuk, to jest Mossadczuk! Gdzieś na początku lat 80. w banderowskim piśmie "Szlach Peremohy" jakiś anonimowy autor napisał, że jestem na służbie wywiadu sowieckiego albo polskiego. Wkrótce potem ukazał się pamflet kagiebowski na mój temat, który ogłoszono tylko w Moskwie i w Berlinie Wschodnim. Pisali tam, że ja, osławiony publicysta paryskiej "Kultury", piszący też pod pseudonimem Berlińczyk i różnymi pseudonimami w prasie szwajcarskiej i niemieckiej, jestem od dawna rezydentem CIA w Berlinie. Moim bezpośrednim szefem jest Zbigniew Brzeziński, a ja - z jego woli - dyryguję "Solidarnością", daję dyrektywy Wałęsie i takim osobnikom jak Kuroń i Michnik. Także według moich wskazówek działa kardynał Stefan Wyszyński. Ale co było najśmieszniejsze? Chcieli podobno, żeby to ogłosili komuniści polscy, a ci odmówili. Wiedzieli, że byłaby kompromitacja.
Oj, bo za chwilę okaże się, że pan profesor nie jest wcale Ukraińcem?
Tak się nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta