Dzieci ocalone z ognia
Polacy i Litwini opiekują się czeczeńskim domem dziecka, w którym przebywa 85 sierot, przygarniętych przez Hadiżat i Malika Gatajewów
Dzieci ocalone z ognia
Jednym z najmłodszych dzieci Gatajewów jest półtoraroczny Abdullahi. Uczy się mówić w trzech językach: czeczeńskim, rosyjskim i litewskim.
FOT. MIROSŁAW KULEBA
MIROSŁAW KULEBA
Malik Gatajew mył się przed domem, gdy na podwórze zajechał UAZ. - Wysiadły z niego dzieci i szły do mnie gęsiego - opowiada. - Za nimi moja żona. "A co to takiego?" - zapytałem zdziwiony. "Dzieci, to jest wasz papa" - usłyszałem. A dzieci rzuciły się do mnie biegiem i zaczęły mnie obejmować...
Były to sieroty, przywiezione z pogotowia opiekuńczego w Machaczkale. Wszystkie bezdomne, uciekły przed wojną. Dagestańczycy wyłapali je na dworcach, rynkach, na ulicach, w porcie. Jakiś Czeczen przywiózł dzieci do Groznego i oddał do komendantury miasta, do Asłambeka Ismaiłowa. Ten poszedł po pomoc do Hadiżat.
Malik i Hadiżat walczyli w szeregach czeczeńskich sił zbrojnych podczas poprzedniej wojny rosyjsko-czeczeńskiej, rozpętanej w grudniu 1994 roku. On służył w pułku specnazu gen. Chamzata Gełajewa, ona była sanitariuszką. Zostali małżeństwem, a kiedy wojna się skończyła, oboje zaczęli pracować w komendanturze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta