Mój romans z Wiktorią Cukt
Mój romans z Wiktorią Cukt
RYS. MICHAŁ KORSUN
Jan Palarczyk z Chicago
Wiktorię Cukt spotkałem w murzyńskim barze Checkerboard Lounge we wschodniej części Chicago. Słuchaliśmy bluesa w murzyńskim getcie, gdzie diabeł mówi dobranoc i biali raczej nie chodzą tam po ulicach. Była kandydatka na prezydenta RP wydawała się już mocno wstawiona i nie kryła swej goryczy z powodu przegranej. Przeżyła swoje pięć minut sławy, jeszcze niedawno donosiły o niej wszystkie media w Polsce, ale teraz nastąpiła cisza. Pocieszałem Wiktorię, że dopiero uczymy się demokracji. - I wybrali tego Aleksandra, chociaż to ja pierwsza rzuciłam hasło "Polacy nie gęsi, swój Internet mają" - narzekała Wiktoria. - A on ani młody, ani piękny, ani trzeźwy i co gorsza, kompletnie antywirtualny.
Przypomniałem Wiktorii, że musimy szanować wolę wyborców, chociaż nie zawsze jest to łatwe. Opowiadałem, iż na wielkiej wystawie polskiej sztuki współczesnej w prestiżowym Chicagowskim Centrum Kultury poświęcono jej osobną galerię. I że pod wielkim banerem z jej wizerunkiem świecił neon o treści: "Politycy są zbędni". - Bo całe pokolenie Peerelu musi wymrzeć, żeby się coś w naszym kraju zmieniło - zabełkotała katastroficznie Wiktoria. I na nic zdawały się moje zapewnienia, że do sali z instalacją komputerową walą tłumy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta