Skocznia z piasku
(C) AP
KRZYSZTOF RAWA
W marcu po konkursie w Planicy pożegnaliśmy się z Adamem Małyszem. Chociaż śniegi stopniały, trudno było uwierzyć, że skoczek nagle zniknie Polakom z pola widzenia. Nie zniknął, a nawet latem jego wizerunek nabrał nowych barw. Małysz wszedł między nas już nie tylko jako wybitny sportowiec, ale jako osoba wyższej użyteczności publicznej. Stał się punktem odniesienia dla działalności innych, nawet w dziedzinach dalekich od sportu. Został etatowym pokrzepicielem narodu, choć sam raczej tego nie chciał.
Opalony nos
Najpierw jednak miał odpocząć po trudach sezonu. Mistrz planował wyjechać daleko, gdzie świeci słońce, gdzie nikt nie widział śniegu, do miejsca, w którym nie dosięgną go kamery, nie złapią mikrofony, nie będą zaczepiać dzieciaki, żeby prosić o autograf. Wyjechał na rodzinny cichy urlop na Mauritiusie. Opalony nos Adama, palmy, skocznie budowane z piasku i muszelek, mistrza pod rafą koralową, mistrza nad rafą, na nartach wodnych i na spadochronie za motorówką, niezakłócone niczym szczęście rodzinne dokładnie pokazała i opisała "Viva!".
Urlop trwał całych dziesięć dni, po czym Małysz wrócił do Wisły na majówkę, której był główną atrakcją. Skoczek od rana podróżował po mieście dorożką w asyście sześciu ochroniarzy. Był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta