Nie jesteśmy fabrykami absolwentów
Nie jesteśmy fabrykami absolwentów
(c) ŁUKASZ TRZCIŃSKI
Rz: - Czy publiczne szkoły wyższe dobrze czują się na wolnym rynku?
PROFESOR FRANCISZEK ZIEJKA: - W czasie dwunastu lat ustrojowej transformacji uczelnie znakomicie odnalazły się w nowych realiach rynkowych - trzykrotnie zwiększyły liczebność słuchaczy. Oznacza to, że znalazły mechanizmy pozwalające na przyjęcie tak wielkiej rzeszy młodzieży pragnącej studiować.
I zamieniły się w fabryki produkujące dyplomy, tracąc atmosferę twórczego, naukowego fermentu?
Rzecz jasna trzeba było zapłacić za to pewną cenę. Doszło do zwolnienia tempa badań naukowych, gdyż znacząca grupa nauczycieli akademickich zajęła się dydaktyką. W tym czasie liczebność kadry naukowej wzrosła jedynie o siedem procent, a pojawiło się grubo ponad dwieście uczeni niepublicznych i w nich też ktoś musiał uczyć. Jednak publiczne szkoły wyższe pozostały instytucjami wyższej użyteczności, mają osiągnięcia naukowe. Nie dało się zepchnąć nas do rangi przedsiębiorstw produkujących absolwentów. Choć wiele przepisów ciągle traktuje uczelnie jak fabryki, wiąże nam ręce zamówieniami publicznymi, nie ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta