Belfast bez bomb i bez pokoju
Belfast bez bomb i bez pokoju
Ogromne malowidła na ścianach domów, zarówno te protestanckie (na zdjęciu), jak i katolickie, bywają bardzo podobne. Niemal wszystkie ostrzegają: Nie zapomnimy!
(C) REUTERS
TERESA STYLIŃSKA
Z BELFASTU
Po ulicach Belfastu nie krążą już opancerzone pojazdy wojskowe z gotowymi do akcji żołnierzami armii brytyjskiej. Miasta nie przeczesują patrole policyjne i wojskowe. Zniknęły posterunki kontrolne, na których skrupulatnie sprawdzano zawartość samochodów. Nie męczy monotonny warkot krążącego nad miastem śmigłowca. Na dworcach i lotniskach nie poddaje się podróżnych dokładnej kontroli, a w holu hotelu "Europa", który upodobała sobie jako cel zamachów Irlandzka Armia Republikańska, od lat nie wybuchła bomba. Tylko, na wszelki wypadek, na ulsterskich dworcach ciągle nie ma przechowalni bagażu.
W Irlandii Północnej rzeczywiście zapanował spokój, ale daleko jest do prawdziwego pokoju. Protestanci i katolicy, dwie społeczności Ulsteru, ani na krok nie zbliżyli się do siebie. Nadal dzieli ich przepaść. Żyją osobno. Nie tylko nie zniknęły wysokie mury oddzielające dzielnice protestanckie od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta