Górnicy stoczyli bitwę w Warszawie
- Komentarz: Czarne lobby
- Czy argumenty przytaczane przez związkowców są prawdziwe?
Płonące szmaty, butelki i górnicze gumowce wypełnione paliwem spadły na plecy policjantów. Z powodu ich użycia prezydent Warszawy Lech Kaczyński zdelegalizował protest.
(c) RAFAŁ GUZ
Protest górników w obronie miejsc pracy szybko zamienił się wczoraj w bitwę z policją. Rannych zostało kilkudziesięciu policjantów, ośmiu musiało pozostać w szpitalu w szpitalu. Górnicy zniszczyli fasadę Ministerstwa Gospodarki. - Zburzyć całą Warszawę - krzyczeli.
Demonstracja miała mieć charakter pokojowy. Jednak tysiące górników przyjechało na nią uzbrojonych w trzonki oskardów i łopat, łomy z drutu zbrojeniowego i drągi. Górnicza demonstracja dotarła na plac Trzech Krzyży kwadrans przed południem. Gdy idący na czele manifestacji ustawiali się przed frontonem Ministerstwa Gospodarki, od ul. Książęcej napływały kolejne fale związkowców wymachujących flagami swoich central. Słychać było skandowanie: "Złodzieje". Wyły syreny, gwizdki, wybuchały petardy. Dostępu do ministerstwa bronił przed kilkoma tysiącami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta