Serce bije po chińsku
Serce bije po chińsku
(c) BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI
Rz: Jak odnalazł pan Warszawę po czterech latach nieobecności? Zauważył pan jakieś zmiany?
YUNDI LI: Przede wszystkim dobrze się poczułem w znanych mi miejscach, w Filharmonii Narodowej i wokół niej. Nie sądzę też, by Warszawa tak bardzo się zmieniła.
A sam Yundi Li? Jest inny niż w 2000 roku?
Myślę, że jednak nie, choć zyskałem nowe możliwości po zwycięstwie w Konkursie Chopinowskim. Dużo koncertuję, kontynuuję studia. Każdy rok dzielę na pół, tyle samo czasu przeznaczając na występy i naukę. Z tych pierwszych nie chcę rezygnować, bo doświadczenie estradowe jest ważne dla dalszego rozwoju. Ale potrzebuję też czasu na to, by przemyśleć, jak gram, co chcę robić w przyszłości i na pracę nad nowym repertuarem.
Ale na miejsce studiów wybrał pan nie Chiny, lecz Niemcy.
Chciałem uczyć się u mojego profesora Arie Vardi, który pracuje w Hanowerze. To był powód takiej decyzji. Ale dziś wiem, że dokonałem dobrego wyboru także z innych powodów. Stąd można wszędzie łatwo dojechać. Niemcy mają bardzo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta