Auschwitz: Pamięć bez końca
Nie znałem Auschwitz. Nie znałem Majdanka, Treblinki ani żadnego innego nazistowskiego obozu śmierci. Mam tylko w pamięci dzieci dogorywające w rynsztokach warszawskiego getta - szkielety z wydętymi z głodu brzuchami.
Auschwitz odkryłem dopiero później, po wojnie. Pojechałem tam z moimi rodzicami, tak jak się jedzie na grób kogoś bliskiego. W obozie był ruch: ludzie sprzątali opustoszałe baraki, zakopywali zbiorowe groby, wybierali popioły z pieców krematoryjnych i myli komory gazowe. A jednak to, co mnie wówczas najbardziej uderzyło i co z całą brutalnością rzeczy teraźniejszych jeszcze dzisiaj mam w pamięci, to trzy wielkie góry u wejścia do obozu. Trzy góry wyższe niż Himalaje i bardziej przerażające niż pokryte ognistą lawą zbocza Wezuwiusza. Pierwsza składała się z setek tysięcy okularów. Drugą tworzyły miliony dziecięcych bucików. Trzecia góra była zrobiona z ludzkich włosów. Jakieś siedem ton. Wspomnienie tych trzech ogromnych stert, resztek życia milionów ludzi, jeszcze teraz, sześćdziesiąt lat później, sprawia, że wstrząsa mną wściekłość i wstyd.
Sześćdziesiąt lat: "27 stycznia 1945 roku - opowiada Primo Levy - u wejścia do obozu pojawiło się czterech młodych żołnierzy sowieckich na koniach". Byli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta