Ktoś by zginął tamtego dnia
Józef Cajewski był potworem schludnie ubranym i starannie uczesanym. Takim, który niczego nieświadomemu obcemu powie "dzień dobry", a pana leśniczego przyjdzie przepraszać za swoje zachowanie.
- Dwa razy mi poważnie groził, miałem też z nim sprawę o kradzież drewna - pamięta Jacek Pacho, leśniczy z Włodowa, radny i przewodniczący Gminnej Rady w Świątkach.
Radny ma szczęście. Mieszka w leśniczówce za wsią, w domu trzyma broń, a położony na wzgórzu budynek trudno podejść niezauważonym.
Wieś to co innego - jedna długa szutrowa ulica przecinająca szosę. Domy stoją gęsto, a w nich za dnia same kobiety z dziećmi. Drzwi cienkie, stare, kopniakiem można otworzyć.
Potwór zawsze nosił w kieszeni marynarki nóż. Jak ktoś odmawiał pieniędzy na wódkę, to nóż wyjmował. "Oderżnę ci, k..., głowę!" - krzyczał. Atakował słabszych od siebie - kobiety, drobnych pijaczków spod sklepu.
Pół życia w więzieniuDawali, bo się bali. Cajewski trzydzieści cztery lata spędził w więzieniach. Siedział za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta