Słowa pozostały słowami
Polska, to już niemal pewne, zapłaci słono za przewodnictwo Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Bo choć Tony Blair postawił dobre pytania w sprawie przyszłości Wspólnoty, to nie potrafił znaleźć na nie równie celnych odpowiedzi.
"Wielki przywódca", "wspaniała mowa", "uratowany wizerunek" - media prześcigały się w słowach zachwytu, gdy brytyjski przywódca 23 czerwca zakończył w Parlamencie Europejskim przemówienie inaugurujące sześciomiesięczną kadencję jego kraju na czele Unii. Była w nim mowa o Europie niebojącej się globalizacji, zdolnej stawić czoła konkurencji Chin i Indii, tworzącej wiele miejsc pracy i dynamicznie rozwijającej swoją gospodarkę.
Dziś, na dwa miesiące przed oddaniem przez Londyn steru rządów "25" Austriakom, opinie o działalności Blaira w Unii są równie jednoznaczne: Brytyjczycy zawiedli. I to na całej linii.
Krytyka jest ostra, bo i brytyjski premier bardzo wysoko postawił samemu sobie poprzeczkę. Gdy Francuzi odrzucili w referendum projekt unijnej konstytucji, a Berlin był sparaliżowany przedwyborczą gorączką, Anglik postanowił wykorzystać bezprecedensowy kryzys francusko-niemieckiego tandemu, który nadawał od pół wieku kierunek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta