Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Pozostał nam śmiech

11 sierpnia 1995 | Kultura | JR

Pozostał nam śmiech

Rozmowa z Markiem Pacułą, satyrykiem

Co pan, jako człowiek śmiechu, sądzi o poczuciu humoru Polaków? Zwyżkuje ono czy zanika?

W tzw. minionym okresie powstał w Polsce fenomen kabaretu politycznopublicystycznego, w którym teksty były komentarzem do wydarzeń dnia codziennego. Felieton zastąpił sceniczny monolog. Było to dochodzenie do wolności przez śmiech "zakazany", tym silniejszy, gdy udało się oszukać cenzurę, coś przemycić. Teraz, gdy wszyscy mogą obejrzeć w telewizji najwspanialszy kabaret z Wiejskiej -- i trudno go przeskoczyć, chociaż próby trwają -- wywołać śmiech jest znacznie trudniej.

Jak rozpoczęła się pana przygoda z satyrą?

Życie estradowe zaczynałem w latach 60. , w czasie dobrej prosperity klubów studenckich, w których zdarzały się fantastyczne rzeczy. Prowadziłem np. "Nocne Spotkania z Piosenką" w krakowskim klubie Nowy Żaczek, a wkrótce potem radiowe "Spotkania z Balladą". Wymyślił je nieżyjący już pracownik redakcji rozrywki Programu III, Janusz Głowacki -- zbieżność personaliów z autorem "Antygony w Nowym Jorku" przypadkowa -- i Jacek Janczarski. Poszli z tym do krakowskiej PWST, której studentem był wtedy Krzysztof Materna, a on przybiegł do mnie. "Spotkania z Balladą" zacząłem prowadzić na czwartym roku...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 554

Spis treści
Zamów abonament