Wszystkiego musiałam sama powąchać, pomacać
Pierwszy raz byłam tu wcześniej, żeby kupić buty na studniówkę. Nocowałam u ciotki jednego z kolegów. Byłam sama w mieszkaniu. Usłyszałam bulgotanie. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam, że w zlewie przybywa czarnego, okropnego błocka. Chwyciłam szmatę, zatkałam odpływ i trzymałam ją tak kilka godzin. U mnie bulgotanie się uspokoiło, ale za ścianą wybuchły rury. Słyszę krzyk: "Jezus Maria! Ludzie, ratunku!" i walenie do drzwi. Otwieram przerażona, a tam stoi facet w białym podkoszulku i gaciach, cały oblany szlamem. I pyta: "U pani też wywaliło?!". A ja: "Nie, a o co chodzi?".
Ciekawa próbka sąsiedzkiego współżycia w wielkim mieście. Później było równie śmiesznie?Moje początki w Warszawie były straszne, nieraz chciałam spakować walizkę i wracać do domu. Nie umiałam się tu odnaleźć, nie miałam doświadczenia, skończyłam szkołę pielęgniarską. I pod względem stylu bycia, ubierania, aranżowania siebie i wysławiania byłam daleko za moimi kolegami ze studiów. Uratowało mnie to, że jestem dobrą obserwatorką.
Teraz...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta