Masakra na uczelni w Wirginii
Już o 7.15 rano policja otrzymała sygnał telefoniczny, że w akademiku West Ambler Johnston zostało zastrzelonych dwóch studentów, a kilkunastu jest rannych. Choć policjanci zjawili się na miejscu już 15 minut później, mordercy nie udało się schwytać.
Szaleniec, jak się później okazało, pomimo że był uzbrojony po zęby, przez blisko dwie godziny swobodnie poruszał się po ogromnym kampusie. Dlaczego nie zadziałały procedury bezpieczeństwa? Co robiła policja? Dlaczego nie zaalarmowano studentów, że grozi im niebezpieczeństwo?
Władze uczelni tłumaczą, że pierwsze zabójstwa były skutkiem "osobistej sprzeczki" i że wszystko wskazywało na to, że morderca uciekł z terenu uniwersytetu i nie zamierza już do nikogo strzelać. Niestety, około 9.15 morderca wtargnął do Norris Hall, budynku, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)


315056