O ministerium lamentacji narodowej
Notatki znad Renu
O ministerium lamentacji narodowej
Sytuacja jest przejściowa -- mamy dwie połówki prezydenta. Nie licząc rozwłóczonych po kraju ułomków. Ale już jutro będziemy mieli jedną, całą, naturalnych rozmiarów Głowę Państwa. Jest to sytuacja dogodna do przeprowadzania różnych zmian i reform. Zacząłbym od polityki zagranicznej.
Polska polityka zagraniczna w ostatnich latach była zbyt racjonalna, a wszyscy trzej kolejni ministrowie spraw zagranicznych -- od Skubiszewskiego, przez Olechowskiego, do Bartoszewskiego -- zanadto energiczni. Coraz to ktoś nawołuje nas w polskiej prasie do uczenia się na sukcesach dyplomacji rosyjskiej, które jeden tylko Kazimierz Dziewanowski podaje w wątpliwość. A nasi ministrowie nic, nie uczą się. Ale to nie ich wina. Po prostu nie mają odpowiedniej osobowości. Jeśli chcemy konkurować, i to skutecznie, z dyplomacją rosyjską, nowy prezydent powinien, nie oglądając się na układy partyjne, powołać na urząd szefa MSZ osobę bardzo wrażliwą, najlepiej histeryczną i skłonną do płaczu. Po prostu mówiąc -- beksę.
Doświadczenie uczy bowiem, że większość rządów państw ościennych głucha jest na argumenty, natomiast bardzo reaguje na uczucia. Emocjonalne zachowania polityków rosyjskich, obnażanie rosyjskiej duszy, łkania i jęki, pokazywanie krzywd spotykających Rosję i poniżeń dotykających...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta