Po szkodzie
Po szkodzie
Tomasz Łubieński
Jako średnio aktywny zwolennik "Solidarności" i "postsolidarności" (bez wskazania na określoną partię) po prostu zawstydziłem się naszej porażki. Być może w kraju, w miłym towarzystwie łatwiej byłoby ją znieść: z odległości niepokoje ogromnieją.
Zrobiłem już co mogłem głosując w zatłoczonej ambasadzie w Paryżu. Więc pocieszam się, jakumiem. Najpierw, że nie jestem np. terenowym dekomunizatorem, który -- tak w ygląda -- wcale nie działał w imieniu narodu, tylko na własną odpowiedzialność. Próbuję napawać się bezwzględnym (cena nie gra roli) triumfem demokracji. No, i że ci moi Francuzi nie mieli racji: wcale nie jesteśmy klerykalni, w cale nie jesteśmy reakcyjni! Byle nie pozwalać sobie na jakieś pretensje wobec społeczeństwa: tego instynktownie się wystrzegam. Głupio też byłoby obwiniać zwycięzców, że w ygrali (a cóż mieli robić) , że tak sobie lekko korzystają z dobrodziejstw demokracji. Na kogóż więc zwalić złość i rozczarowanie? Niestety, na znajomych i znajomych znajomych, przedstawicieli własnej inteligenckiej sfery. Którzy przegrali i mało tego, że przegrali, to jeszcze są obrażeni albo ironiczni, albo ogromnie się dziwią. Cała ta nowa klasa polityczna rządząca Polską przez cztery lata, prezentująca za pośrednictwem usłużnej telewizji pewność siebie i polemiczną elokwencję, bez czujnej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta