Smoleńsk na czarno-biało
Przypuszczam, że perspektywa współdziałania prokuratury z profesorem Biniendą zdenerwowała nie tylko Antoniego Macierewicza, ale również polittechnologów Platformy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Zamieszanie, które powstało w związku z podjętą przez wojskowych prokuratorów nieskuteczną próbą spotkania się z prof. Wiesławem Biniendą, służy źle perspektywom ustalenia prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej i sprowadzenia do rozsądnych wymiarów polsko-polskiego politycznego konfliktu.
Łagodnie mówiąc, nie buduje też wiarygodności samego naukowca. Profesor długo zachowywał się powściągliwie, unikał politycznych komentarzy, raczej nie atakował oponentów. W efekcie coraz więcej ludzi, początkowo wobec tezy o zamachu bardzo sceptycznych, zaczęło wsłuchiwać się w jego argumenty i traktować je poważnie. Zwłaszcza że z tezami Biniendy niewielu polemizowało, przez co wybrzmiewały coraz dobitniej, wchodziły w informacyjną próżnię i w oczach coraz większego odsetka odbiorców zyskiwały rangę prawdy, a co najmniej równouprawnionej interpretacji zdarzeń.
Póki wokół tej tragedii trwa wojna, póty ustalenie prawdy jest skrajnie trudne. A brak współdziałania prokuratury z naukowcami czyni dotarcie do prawdy trudnym w dwójnasób
Stopniowo jednak profesor zaczął zachowywać się inaczej. Ujmująca postawa wycofanego naukowca zaczęła ustępować miejsca temperamentnemu polemiście, który w zasadzie przestał ukrywać swoją bardzo zdecydowaną opinię nie tylko na temat przyczyn i przebiegu katastrofy, ale i strony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta