Niemcy nie rządzą już Unią
Przed ubiegłotygodniowym szczytem strefa euro przypominała skazańca, któremu pętla powoli zaciskała się na szyi. Podczas spotkania w Brukseli stryczek został nieco poluźniony, choć nie może być jeszcze mowy o ułaskawieniu – pisze publicysta
Żaden z kilkunastu poprzednich „kluczowych" szczytów nie przyniósł przełomu w walce z kryzysem - mimo zapewnień politycznych przywódców, że właśnie minęliśmy ostatni zakręt i wyszliśmy na prostą. Po początkowej euforii, kilku dniach giełdowych zwyżek i spadków rentowności obligacji, zazwyczaj przychodziło otrzeźwienie. Wracało poczucie, iż liderzy Starego Kontynentu są całkowicie bezradni: zarówno wobec problemów państw, przygniecionych ciężarem długów, jak i kłopotów banków, sparaliżowanych toksycznymi aktywami.
Jednak tym razem przełom rzeczywiście nastąpił. Unia zmieniła taktykę: przestała obsesyjnie myśleć o tym, jak zmusić południe Europy do jeszcze większych oszczędności. Przestała stawiać wyśrubowane warunki dla krajów, które chciałyby otrzymać pomoc finansową. Przestała szukać nowych pieniędzy, którymi można by zasilić fundusz ratunkowy, lecz zaczęła się zastanawiać, jak lepiej wykorzystać te, które ma do dyspozycji. I, co najistotniejsze, przestała podążać krok w krok za Angelą Merkel.
Kolejka do wierzytelności
Atmosfera przed szczytem była niezwykle napięta. Wydawało się, że nic już nie uchroni przed finansową zarazą dwóch kolejnych krajów eurolandu: Hiszpanii i Włoch. W tym pierwszym załamał się sektor bankowy i tylko obietnica wsparcia ze strony UE powstrzymała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta