Tenisistka, która nie lubiła tenisa
Po zakończeniu kariery Na Li stwierdziła, że teraz z mężem zamienią się rolami. On będzie szefem, a ona będzie mu gotować, prać, sprzątać i urodzi mu dziecko.
Konferencja prasowa w Paryżu w 2013 r. po porażce w pierwszej rundzie Wielkiego Szlema. – Wyjaśnij ten niezadowalający wynik kibicom w ojczyźnie! – zażądał reporter chińskiej agencji rządowej Xinhua. – Przegrałam mecz i to wszystko. Mam paść na kolana i tak pełzać? – usłyszał w odpowiedzi. Następnego dnia Na Li mogła przeczytać, że brakuje jej nie tylko patriotyzmu, ale i manier.
Konferencja prasowa miesiąc później w Wimbledonie po trudnym, choć wygranym meczu trzeciej rundy. Ten sam reporter, podobne pytanie. Patrzyła mu w oczy chyba z minutę. W końcu mruknęła: – Mówię, że dziękuję kibicom.
Kilka dni później, jeszcze przed przegranym ćwierćfinałem z Agnieszką Radwańską, rzecznik Komunistycznej Partii Chin napisał we wstępniaku jednego z największych dzienników: „Osobowości gwiazd sportu stają się nie do zniesienia, kiedy przyłożyć do nich standardy tradycji i zwyczajów. Kto powstrzyma ich niekontrolowaną bezczelność?".
Na początku był badminton
Tenisową historię Na Li skończyło parę łez podczas konferencji prasowej w Pekinie i długie oświadczenie na Facebooku. Napisała, że bardzo jest wdzięczna wszystkim wokół, że docenia ich poświęcenie i wysiłki, by stała się tym, kim jest, a dla młodych następców dodała, że warto marzyć. Wymieniła długą listę tych, którzy jej pomagali, od rodziców i męża po sponsorów i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta