Miasto ze słów
W polskim Londynie literatura znaczyła często więcej niż polityka. To dzięki książkom i czasopismom emigranci przetrwali jako wspólnota.
Dla wszystkich polskich emigracji politycznych, nie tylko tej, która uformowała się po II wojnie światowej, literatura była programem i opowieścią o sobie. Gdy okazywało się, że cele polityczne są trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe do osiągnięcia, na pierwszy plan wysuwało się piśmiennictwo. Wytyczało kierunki, definiowało przesłanie, kształtowało wspólnotę – emigracyjną, a z czasem i krajową. Znaczyło więcej niż czysta polityka, gdyż w przeciwieństwie do niej słowo było, w miarę upływu czasu, coraz silniejsze rangą kolejnych tytułów, autorów, wznowień i przekładów.
Pomijając fakt, że twórczość, nie tylko literacka, potrafi dobrze spożytkować wygnanie, odtrącenie i nostalgię, ludzie pióra znajdowali poza krajem wcale nie tak złe warunki działania, jak przyjęło się sądzić. Tak było również po 1945 r. mimo żywej do dziś tezy, że pisarz odcięty od narodu, jego egzystencji i języka skazany jest, jeśli nie na twórczą niemoc, to z pewnością na coś w rodzaju niebytu. Obrazowo, lecz nietrafnie, czego dowodem jest własna biografia, przewidywał tę niedoszłą katastrofę Czesław Miłosz widzący siebie po zerwaniu z Polską Ludową w roli poety deponującego rękopisy w dziupli.
Większości polskich pisarzy osiadłych w Londynie i innych miastach wolnego świata, zwłaszcza w latach 50. XX w., daleko było do standardu życia ich kolegów w kraju. Rekompensowali to sobie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta