Jak szczur w klatce z lwami
Jan i Antonina Żabińscy dzieci ulokowali w piwnicy willi, a dorosłych w pustych klatkach warszawskiego zoo. W czasie niemieckiej okupacji pomogli kilkuset Żydom.
Moshe Tirosh ma 78 lat. Niski, nadzwyczaj sprawny fizycznie mężczyzna schodzi do piwnicy starej willi zbudowanej w charakterystycznym dla lat 30. stylu modernistycznym. Po kilkunastu krokach jest w innym świecie. Tym sprzed ponad 70 lat. Wtedy ściany pomieszczenia były surowe. Do pobliskiej bażantarni wciąż prowadzi wąski ceglany tunel. W 1943 roku, aby go pokonać, trzeba się było przecisnąć nad rurami kanalizacyjnymi.
To właśnie w tym miejscu na terenie warszawskiego ogrodu zoologicznego schronienie znalazła jego rodzina. – Ukrywali się: moja młodsza siostra Stefania, matka Regina, ojciec Samuel i ja – wylicza.
Wyszły wiewiórki
W 1943 roku Moshe Tirosh nazywał się Mietek Kenigswain i miał sześć lat. Przed wojną jego ojciec Samuel był znanym w Polsce bokserem. – Mój dziadek znał Jana Żabińskiego, dyrektora zoo, bo dostarczał do ogrodu warzywa i owoce – wspomina Tirosh.
Rodzina Kenigswaina znalazła się w grupie kilkuset Żydów ukrywających się w warszawskim zoo. Instytut Yad Vashem szacuje, że ocalenie mogło tam znaleźć 150–300 osób. Ale mogło być ich więcej. – Willa i ogród zoologiczny były miejscem „przesiadkowym" dla Żydów wyprowadzonych przez dr. Żabińskiego z getta. Ze względów bezpieczeństwa nie sporządzano żadnych notatek, które mogłyby zdekonspirować Żabińskich. To dlatego nie znamy pełnej liczby ocalonych ani ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta