Czarna wołga wyssie ci krew
Na legendy miejskie nie ma mocnych, wszyscy padamy ich ofiarami, bez względu na wykształcenie. Kiedyś obawiano się jadowitego pająka ukrytego w bananach, potem zbrodniarzy podrzucających „strzykawki z HIV", dziś porywaczy, którzy dybią na nasze nerki.
Początek marca. Sobota. Centrum handlowe w podwarszawskim Nadarzynie. Biały opel zatrzymuje się tuż przed drzwiami. Wysiada z niego młoda, zgrabna blondynka i szybko znika w hali targowej. Kierowca, jej mąż, zostaje w aucie, parkuje nieopodal. Czeka. Mija jednak kwadrans i drugi – ona nie wraca. Dzwoni, ale telefon żony milczy. Decyduje się wysiąść, by jej szukać. Mijają godziny. Monitoring przetrząsa cały obiekt – bez skutku. Pojawia się policja. Błyskawicznie, od razu z psami, które podejmują trop. Znajdują kobietę w jednym z boksów złożoną w kartonie. Uśpioną, gotową do transportu. Do domu publicznego, „na narządy", do przymusowej pracy?
Skąd ta historia? Robi karierę w internecie. A liczne komentarze dowodzą, że nie pierwszy to w Nadarzynie przypadek porwania.
Poruszona szukam w mediach doniesień o uprowadzeniach kobiet w Nadarzynie – nie ma ani słowa. Pytam lokalnej policji – zaprzeczają jakimkolwiek tego typu zgłoszeniom. Nie mają nawet psów tropiących. Ale cóż z tego? W opinii internautów i tak świadczy to ani chybi o zmowie milczenia powodowanej (jak w kinie) dobrem śledztwa lub, co gorsza, czyimś uwikłaniem. Tymczasem dowodzi jedynie prawdy, że na sprzedającą się jak świeże bułeczki, choć wyssaną z palca, informację zwaną legendą miejską nie ma mocnych, mimo że nauka tropi je i klasyfikuje już od lat. Profesor Dionizjusz Czubala, folklorysta i autor...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta