Dłonie, które nie uleczą Ameryki
Republikanie nie narzekają na brak kandydatów na kandydatów na urząd prezydenta. Wśród nich wyróżnia się polityczny nowicjusz, który zagiął Baracka Obamę. Doktor Ben Carson zdobywa popularność i straszy lewicowe media.
Wyścig o prezydenturę USA rozpoczął się na dobre. Choć do wyborów zostało ponad półtora roku, kandydatów jest już kilkunastu, a niewykluczone, że pojawią się następni. Wśród nich jest ten, który nigdy wcześniej nie był politykiem i nie cierpi zawodowej „klasy politycznej", z biedy wydobył się na szczyt drabiny społecznej, a jego życiem można obdzielić kilka życiorysów. Postać szczególna i z tego powodu najprawdopodobniej nie zostanie prezydentem światowego mocarstwa.
Kiedy piszę te słowa, do pierwszych prawyborów przed wyborami prezydenckimi jest siedem miesięcy. Znamy już nazwiska większości kandydatów.
Z Partii Demokratycznej kandyduje była pierwsza dama i sekretarz stanu Hillary Clinton, a potem długo, długo nic. O ile jeszcze niedawno wydawało się, że Hillary zostanie nieomal namaszczona do walki o prezydenturę przez zwolenników demokratów, o tyle ostatnie tygodnie pokazały znaczny spadek zaufania i popularności. Nie świadczy to na razie o załamaniu, ale na najmniejsze potknięcie murowanej kandydatki na kandydatkę czekają „rezerwowi", jak choćby były gubernator stanu Maryland Martin O'Malley.
Tłoczno na prawicy
Tymczasem u republikanów prawdziwy tłok. Czterech obecnych senatorów, czterech obecnych gubernatorów, pięciu byłych gubernatorów, jeden były senator oraz była...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta