John Cleese, czyli bombardowanie Goeringa
Komik zrobił swoim fanom kolejny kawał. Czekali na książkę o Monty Pythonie – tymczasem autobiografia Johna Cleese „Tak czy inaczej..." opisuje okres do czasu debiutu Latającego Cyrku. Dzięki temu zrywamy boki, poznając korzenie najzabawniejszego kabaretu świata.
Kiedy w Wielkiej Brytanii nadawano premierowe odcinki telewizyjnego programu satyrycznego „Monty Python", nawet Beatlesi przerywali nagrania w studiu, żeby zrelaksować się absurdalnymi żartami. Tych jednak, którym wydaje się, że John Cleese od początku był charyzmatycznym, pewnym siebie wykonawcą, spotka srogi zawód, albo co najmniej zdziwienie.
Pierwszy występ podówczas niespełna dziewięcioletniego Jasia spotkał się bowiem, jak byśmy powiedzieli językiem dzisiejszych dzieci i nastolatków, z „totalną szyderą" uczniów szkoły pod wezwaniem świętego Piotra. Rówieśnicy nie mieli żadnej chrześcijańskiej taryfy ulgowej dla nowego kolegi. Ze szczególną zaś zjadliwością przekręcali nazwisko „Cleese" na „Cheese" (ser). Mały John był tym bardziej zaskoczony, że rodzina artysty nazywała się, owszem, „Cheese" – do czasu, gdy zmieniła nazwisko na Cleese, właśnie po to, żeby sobie zaoszczędzić głupich żartów. Na próżno! Cleese miał więc od początku pod górkę. Ale też szybko zrozumiał, że co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Matka w sojuszu z Hitlerem
Przeciwników spokojnego rozwoju w okresie dzieciństwa, poza rówieśnikami, było zresztą więcej. Główne role grali Niemcy i... matka. Nie, to bynajmniej nie żart w stylu Monty Pythona, lecz najprawdziwsza prawda. Właśnie na przykładzie Niemców...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta