Podatkowy trup w szafie Barcelony
Duma Katalonii wiosną na boisku zachwycała, ale to, co się działo w gabinetach szefów klubu przez ostatnie dwa lata, wołało o pomstę do nieba. Nawet najstarsi kibice tak złego zarządzania nie pamiętają. Efektem bałaganu i kolejnych skandali są sobotnie wybory władz.
W styczniu, gdy kolejne trupy wypadały z szaf, zespół przechodził kryzys (jak się okazało – chwilowy), media rozpisywały się o konflikcie między Luisem Enrique a Leo Messim, pełniący obowiązki prezydenta klubu Josep Maria Bartomeu ogłosił, że latem odbędą się przyspieszone wybory, by oczyścić atmosferę.
A jest co czyścić. Powietrze wokół Camp Nou gęstniało od dawna. Pierwsza była sprawa transferu Neymara. W skrócie – bo o tym przypadku można napisać książkę – Barcelona zataiła, ile tak naprawdę kosztował brazylijski gwiazdor. Pytanie brzmi, czy ktokolwiek w ogóle wie, ile pieniędzy zostało przelanych na konta Santosu, samego Neymara oraz jego rodziców, którzy powołali do życia spółkę zajmującą się wizerunkiem i marketingiem syna (N&N).
Z informacji, które przedostały się do mediów, wiadomo, że 40 milionów euro zostało wpłaconych na konto rodziców Neymara – pierwsza rata, 10 milionów, już w listopadzie 2011 roku. Według umowy spółka N&N sprzedała prawa marketingowe piłkarza Barcelonie. Co prawda nie mogła tego zrobić, gdyż zawodnik miał wówczas ważną umowę z Santosem, ale przedstawiciele spółki N&N twierdzili, że staną się posiadaczem tychże praw w sierpniu 2014 roku, gdy klientowi (synowi) skończy się kontrakt z brazylijskim klubem.
Do transferu miało dość latem 2014 roku (gdyby nie doszło,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta