Patrzmy na swoich
Mistrz olimpijski Tomasz Majewski o dopingowym skandalu i igrzyskach w Rio.
Rz: Zna pan ostatnie dopingowe rewelacje „Sunday Times" i stacji ARD?
Tomasz Majewski: Znam, ale nie podniecam się tą aferą za bardzo. Gdyby tam były jednoznaczne dowody, mówiłbym inaczej. Na razie widzę pewne nadużycie dziennikarskie. Mówienie, że próbki są podejrzane, to dla mnie za mało. Gdyby były twarde dowody, to przeciw wskazanym sportowcom toczyłyby się odpowiednie sprawy i winni byliby zawieszeni.
Nagłówki brzmią jednak bardzo mocno: jedna trzecia medali zdobytych na dopingu w konkurencjach wytrzymałościowych w latach 2001–2012 to trochę jak wyrok na cały sport...
Wie pan, wiele osób w sporcie jest podejrzanych. Do tego nie trzeba nawet wyników badań, wystarczy znać się na sporcie, śledzić wyniki i już z tego sporo można wyczytać. Ale nie jest to takie proste, jak by się chciało. Z danych zebranych przez wspomnianych dziennikarzy nie wynika od razu, że ci „podejrzani" byli na dopingu, dlatego nikt nie podaje ich nazwisk. Do tego trzeba mieć jaja, a każda gazeta boi się procesów. Od podejrzeń do skazania kogoś na podstawie wyników badań krwi jest przecież długa droga. Nie jest tak, że coś się znajduje i zaraz skazuje. Doping krwi jest zagadnieniem bardzo złożonym i wszelkie manipulacje bardzo trudno udowodnić.
Ma pan...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta