Co wolno Kościołowi
Dziękujcie Bogu, drodzy liberałowie, że przyszło wam żyć „pod jarzmem" Kościoła. Bo tylko on ma dziś w sobie dość miłości i tolerancji dla ludzkiej niedoskonałości.
Jaka jest podstawowa różnica między konserwatystą a postępowcem? Semantyczna, oczywiście. Prawda konserwatysty jest zawsze nieprawdą dla postępowca, jego moralność – niemoralnością, a wolność – niewolą. I vice versa. Nie łudźmy się, porozumienia między tymi dwoma spojrzeniami na świat nigdy nie będzie. I być nie musi. Źle się jednak zaczyna dziać, gdy walka światopoglądowa zaczyna zmierzać ku eliminacji przeciwnika z życia publicznego.
Takie można było odnieść wrażenie po uchwaleniu ustawy o in vitro i wrzawie wywołanej przez środowiska liberalnej lewicy, gdy episkopat – co wydawałoby się chyba dość oczywiste – przypomniał katolikom nauczanie Kościoła w kwestii życia. Przedmiotem zajadłej krytyki było nie tylko to, co Kościół miał do powiedzenia, ale też to, że w ogóle zabrał głos. A – przypomnijmy – zabrał głos w sprawie bezpośrednio dotyczącej wspólnoty wiernych i swojej nauki, do czego był przecież całkowicie uprawniony.
Episkopat stwierdził, że „grzech popełniony publicznie, jakim jest udział w stanowieniu prawa naruszającego godność życia ludzkiego, stanowi szczególną formę zgorszenia. Z tej racji taka osoba powinna ze swej strony powstrzymać się od przystępowania do komunii świętej, dopóki nie zmieni publicznie swego stanowiska". Co w tym komunikacie jest szczególnie bulwersującego dla katolika? Nic. A czy może to oburzać osobę niewierzącą? Nie, to chyba...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta