Awantura o dymek
Polacy z pokolenia urodzonego w PRL często żywią do komiksów niechęć wyssaną z mlekiem socjalizmu. Niesłusznie.
Najkrótsza definicja komiksu? Sztuka sekwencyjna. Dłuższa i „naukawa" brzmi: celowa sekwencja sąsiadujących ze sobą obrazów plastycznych i innych, służących przekazywaniu informacji i/lub wywołaniu reakcji estetycznej u odbiorcy.
Graficzne opowieści dla dorosłych otaczała w PRL zła sława: mówiono, że to prymitywny kicz bez wartości. Argumenty natury intelektualno-artystycznej podsycała propaganda polityczna – bohaterowie byli nam ideowo obcy, imperialistyczni.
Paradoksalnie, w tym samym czasie pompowano nas dumą z racji sukcesów naszej ilustracji, dziedziny spokrewnionej z komiksem, a także zaśmiewaliśmy się z rysunków satyrycznych okraszających prasę. Komiks był na wyciągnięcie ręki – ale nie było dla niego klimatu.
Drzewo genealogiczne
Oponenci utrzymują, że komiksy nie należą do wysokiej sztuki, tylko do niskiej popkultury. Że nie sposób ich zaliczyć ani do literatury, ani do malarstwa. Że ich fani są pozbawieni gustu, wrażliwości oraz głębszych zainteresowań.
Tymczasem drzewo genealogiczne komiksów sięga korzeniami odległych kultur, gałęzie oplotły średniowieczną Europę, pędy przebiły się przez nowożytność, a od XIX wieku korona rozrosła się w różnorodnych kierunkach.
A było tak: już starożytni Grecy... O, nie tylko! Już starożytni Egipcjanie, Fenicjanie, Rzymianie (po Grekach) rzeźbili czy malowali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta