Plan dwudziestoczteroletni
Stanisław August Poniatowski i jego otoczenie nie zmarnowali ćwierć wieku dzielącego początek panowania ostatniego króla Rzeczypospolitej od rozpoczęcia Sejmu Wielkiego: budowali, co mogli.
Nietrudno wymienić bardziej skuteczne plany naprawy gospodarki, nie tylko te najgłośniejsze, Marshalla czy Roosevelta, ale i skromniejsze, ograniczone do jednego kraju, branży i pięciolatki, wszystkie, które zakończyły się ograniczonym choćby sukcesem. W Rzeczypospolitej czasów stanisławowskich tak się nie stało: manufaktury grodzieńskie upadły, kanały mające połączyć Morze Bałtyckie z Czarnym stały się przytuliskiem dla żab i pijawek, „linie technologiczne" i patenty wywieziono jak zwykle do Petersburga.
Ale jednak jest coś, co zachwyca w tych inicjatywach czasów stanisławowskich: rozmach. W kraju nie tylko wynędzniałym i spustoszonym wojnami (nie inaczej było w końcu w Królestwie Kongresowym, Polsce po roku 1918 czy 1945), ale praktycznie pozbawionym szczelnych granic, władz wykonawczych, mechanizmów poboru podatków, kapitału inwestycyjnego i siły roboczej uruchamiać zbrojownie, przędzalnie, cukrownie, rozwijać plany eksploatacji złóż, bić monetę i gościńce?
„Najśmielszy ekonomista mógłby wpaść w rozpacz, gdyby mu kazano podnosić handel w kraju pozbawionym morza, opasanym łańcuchem komór Fryderyka II i Józefa II, pełnym uprzedzeń przesadnych, a nie mającym klasy kupców hurtowych" – lamentował Tadeusz Korzon, na poły zapomniany twórca warszawskiej szkoły historycznej.
Wiele tu z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta