Miałem ochotę kopnąć Wałęsę
Marek Markiewicz, były poseł „Solidarności" i AWS | Ciekawi mnie samopoczucie trzech wybranych w poprzedniej kadencji, a dotąd niezaprzysiężonych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Gdy mnie pan prezydent odwołał, to zabrałem się i poszedłem.
Rz: Pana najsłynniejsze powiedzenie brzmi...?
Członek to brzmi dumnie". Dostałem za to srebrne usta radiowej Trójki, ku wściekłości moich przeciwników, bo to było bardzo pożądane trofeum (śmiech). Akurat skończyła się konferencja prasowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji po tym, gdy prezydent Lech Wałęsa odwołał mnie z funkcji jej przewodniczącego. Jedna z dziennikarek spytała mnie: „Jak pan się czuje jako członek Rady?". Wszyscy zaczęli chichotać i rzucać aluzjami, a po mojej odpowiedzi dosłownie ich zamurowało.
Zanim został pan dumnym członkiem KRRiT, był pan posłem z listy związkowej w I kadencji Sejmu.
Okoliczności mojego kandydowania były następujące: przyszedł do mnie Andrzej Słowik, szef łódzkiego NSZZ „Solidarność", i zapytał, czy chcę być posłem. Pracowałem wówczas w telewizji, byłem zajęty, on mi przeszkadzał, więc rzuciłem, że nie. Na marginesie, wtedy w prasie pojawiały się artykuły zatytułowane „Beria szaleje w Radiokomitecie" – i to było o mnie.
Dlaczego został pan Berią?
Bo wyrzuciłem z pracy tysiąc osób. Część z nich była zupełnie bezużyteczna, inni się dziwili, że tak długo przetrwali. Ale i tak nie spałem po nocach, martwiąc się, czy aby kogoś nie skrzywdziłem. Minął rok, mnie już w Radiokomitecie nie było i wszyscy ci ludzie wrócili. To było niezwykłe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta